Prezentacja
Najpierw zajmowałem się wyłącznie fotografią czarno-białą i od samego początku sam zajmowałem się obróbką zdjęć. Ostatnio coraz częściej sięgam do fotografii kolorowej. Wymaga więcej uporu, by wydobyć finalny, zamierzony efekt korzystając z błon kolorowych, ale otrzymujesz też większe pole manewru, by uzyskać i zatrzymać pewien rodzaj napięcia obecnego jedynie w kolorze.
Numer 17 (3/2006) • 31 grudnia 2006 • english version »»
Mikołaj Zając - Mikotaj
Rocznik `79.
Państwowe Liceum Muzyczne w Krakowie w klasie kontrabasu. Studia na wydziale architektury Politechniki Krakowskiej.
Miałem targać za sobą kontrabas... wybrałem coś nieco lżejszego - aparat fotograficzny i nierzadko cały majdan przedmiotów, które wykorzystuję w kreacyjnym modelowaniu przestrzeni.
Tworzą się z tego historie ludzi i przedmiotów. Relacje między nimi zachodzą niczym reakcje chemiczne w laboratorium początkującego chemika-hobbysty. Nigdy nie wiadomo, co z tego wyniknie w momencie mieszania substancji. Ostateczna symbioza między przedmiotem i człowiekiem zostaje osiągnięta. Czasami jest im nadana mimowolnie.
Nie istniejemy bez przedmiotu. Jedynym nie-przedmiotem, jaki posiadamy, jest nasze ciało. Czasami i ono traci podmiotowość. W konstrukcji przedmiot - nie-przedmiot odnajduję kontrast między funkcją nadaną ciału, przedmiotowi a odrębnym życiem, jakie wiedzie każdy przedmiot z osobna, indywidualną ścieżką zapisu, którą pozostawia za sobą każdy z nas.
Zacząłem fotografować na studiach. Od tamtego czasu realizuję poszukiwania nowych obszarów, nowych zakazanych historii miłosnych człowieka do przedmiotu
. Udaje się to, również dzięki cierpliwości i chęci współpracy moich znajomych, którzy służą pomocą, by stać się żywą, nie-przedmiotową składową moich zdjęć.
Najpierw zajmowałem się wyłącznie fotografią czarno-białą i od samego początku sam zajmowałem się obróbką zdjęć. Ostatnio coraz częściej sięgam do fotografii kolorowej. Wymaga więcej uporu, by wydobyć finalny, zamierzony efekt korzystając z błon kolorowych, ale otrzymujesz też większe pole manewru, by uzyskać i zatrzymać pewien rodzaj napięcia obecnego jedynie w kolorze. Choć czasem nie sposób mi nie zgodzić się ze słowami Rolanda Barthesa:
Kolor jest dla mnie czymś sztucznym, szminką (jak ta, którą maluje się trupy). Gdyż mi nie na "życiu" zdjęcia (pojecie czysto ideologiczne), chodzi o pewność, że sfotografowane ciało dotyka mnie swymi promieniami, a nie jakimś dodanym światłem.
Nie istniejemy bez przedmiotu. Jedynym nie-przedmiotem, jaki posiadamy, jest nasze ciało.