Wystawa Galerii ZOO
Kilka słów o wernisażu, wystawie, katalogu i prezentacji sztuki
Wystawa "Wyjście awaryjne" miała otwarcie, rozwinięcie i zakończenie. Na wernisaż przyszło wiele osobistości z artystycznego półświatka, ale nad wszystkimi górowała sylwetka ministra Dąbrowskiego, którego siedziba znajduje się w tym samym budynku. Minister obiecał, ze dopóki on będzie u steru, wernisaże w bramie ewakuacyjnej ministerstwa będą tolerowane i ZOO nie znajdzie się na bruku.
No cóż: artystycznej alternatywie musi na razie wystarczyć pełna przeciągów brama. Chyba, że któryś z mianowanych kuratorów przesunie swoje urzędnicze biurko i zrobi jej trochę miejsca w ogrzewanych pomieszczeniach zamku Ujazdowskiego lub Zachęty.
Zaskakująca współpraca prywatnej inicjatywy galerii ZOO i oficjalnej, należącej do ZPAP galerii ART przyniosła korzyści obydwu stronom. ZOO - dzięki przygotowaniu świetnego katalogu - wysunęło się na czoło offowych galerii warszawskich. Renomowany Art natomiast odważnie pokazał, że jest otwarty na propozycje, o ile są one profesjonalne. Organizatorka wystawy Monika Zawadzka osiągnęła także - chcąc nie chcąc - ogromny sukces towarzyski, wernisaż zgromadził przecież kilkaset osób. Sama Zawadzka, osoba skromna i niespektakularna podsumowała ten frekwencyjny sukces dwoma słowami: "wstydzę się".
 |
Wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem. Codziennie oglądało ja kilkadziesiąt osób, niektóre bardzo uważnie. Najbardziej komplementowane były rysunki Zawadzkiej, obrazy Kozy i storybordy Truścińskiego. Najbardziej szokowały otwarcie gejowskie "Portrety kochanków" Tomasza Karabowicza. Pokazując te odważne, naturalistyczne akty Art udowodnił, że w pełni zasługuje na swoja nieoficjalna nazwę "U pedałów".
Katalog wystawy "Wyjście awaryjne" stal się najbardziej pożądanym wydawnictwem sezonu jesienno-zimowego. Jest bez wątpienia warty uwagi. Z rozmachem, na ponad stu stronach prezentuje wszystkich uczestników wystawy. Oczywiście nie wyczerpuje tematu, ale i tak jest to najszersza i najsolidniejsza publikacja poświęcona tak młodym twórcom.
Katalog został zaprojektowany przez kuratorkę wystawy Monikę Zawadzką, która jest osobą znakomicie przygotowaną merytorycznie do takich zadań (dyplom u profesora Majewskiego) i wręcz do nich predestynowaną (rewelacyjna seria plakatów do wystaw w ZOO).
Zawadzka wyznaje, że od roku żyje za pożyczane od rodziców pieniądze w ilości 40 złotych tygodniowo. Jak przy tak skromnych środkach była w stanie sfinansować swoje offowe wydawnictwa? Udało jej się to dzięki pomocy zaprzyjaźnionych artystów, którzy płacili drukarzom za papier.
Styl, w którym projektuje Zawadzka jest już rozpoznawalny. Prostota, redukcja, czerń. Zawadzka nie lubi kolorów, należy do tych, którzy żyją w nocy, w dzień śpią. Uważa, ze projekt powinien być czysty i "niewidoczny". Jednak mimo tych lapidarnych środków jej ascetyczne plakaty "krzyczą" do nas jak rzadko które. Nie tyle informują, co ostrzegają: UWAGA SZTUKA! Sztuka, czyli poważna sprawa...
Marzena Szychulda