Błędna fosforescencja
Magdalena Stępień
Pył osiedli obsadzonych topolami, ciepło czerwca, poczucie zmiany. Siedząc na balkonie spijam przez słomkę nektary lata. Parne powietrze utrudnia oddychanie, promienie słoneczne palą skórę. Mrużę oczy aby dojrzeć dnia.
Schowana w tysięcznym pokoju mojego bloku, odgrodzona od przestrzeni uczę się ekspresywnego tworzenia, zamotana muzyką, ciężką mieszaniną dźwięków wywiercających dziury w głowie. Układam schematy nadziei, poematy tego czego jeszcze nie ma, i nie wiem czy będzie...
Słowa kleją się do sufitu, pełzają po podłodze. Znikomość szczęścia staje się odległości od obiecanego raju, w który wierzyć mi każe jakiś absolut. Nie szukam doskonałości w sobie, chciałabym ją dostrzec w ułożeniu świata. Chociaż jej zarys będący skarbnicą sensu. Wszystko jest takie jakby już nie było Boga.
Wychodząc z domu smakuję zapachów kwitnącej akacji, wychodząc z domu kosztuję chłodu wiatru, wychodząc z domu wtapiam się w system świata. Tracę poczucie indywiduum. Podążam wyznaczonymi drogami, jeżdżę przystosowanymi do tego środkami komunikacji miejskiej. Pracuję.
Nie wiem czy to wydaje mi się, że jestem tak bardzo szczęśliwa czy może jest tak w istocie. Budowanie mojego własnego, zagnieżdżonego jedynie we mnie szczęścia zajęło mi sporo czasu.
Nie potrafię określić momentu początku tegoż procesu. Lecz stało się tak, iż nieodgadniona siła rodząca się co dzień we mnie tak bardzo się rozrosła, że nie potrafię nie cieszyć się sobą i swoim otoczeniem. Jest w tym jakiś czar, transcendentalne pokłady energii. Kosmos spadł nam na głowy i żyjemy teraz nie swoim światem.
Magdalena Stępień